Wrocławianki bronią się, przed kradzieżą torebek

Agnieszka Radzikowska straciła torebkę w jednym z pubów przy Rynku. - Miałam tam 400 zł w gotówce, dokumenty i kosmetyki o wartości 150 zł - mówi kobieta. Torebkę znalazła chwilę później w męskiej toalecie. Niestety, pustą.

Wrocławianki nie są jednak zupełnie bezbronne. Coraz większą popularnością cieszą się kursy samoobrony dla pań. Ceny 20-godzinnych kursów zaczynają się już od 200 złotych. Na zajęcia przychodzą te, które boją się napaści lub były już kiedyś zaatakowane i chcą poczuć się bezpieczniej.

Nie brakuje też uczestniczek, dla których nauka elementów walki jest aktywnością fizyczną. Zamiast iść na aerobik, idą poćwiczyć ciosy i wykopy. Zajęcia zaczynają się rozgrzewką i kończą rozciąganiem mięśni.

Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji, radzi, jak uniknąć kradzieży torebki, a szczególnie komórki i portfela. - Panie nie powinny eksponować zawartości swoich torebek w miejscach publicznych, np. w sklepie przy kasie. Często złodzieje obserwują najpierw swoje ofiary i sprawdzają, czy warto je okraść - przestrzega Petrykowski. Dodaje, że kobieta idąca sama po zmroku powinna wybrać drogę oświetloną i uczęszczaną, nawet jeśli jest dłuższa. - Złodzieje unikają miejsc, gdzie mogą być zapamiętani - tłumaczy rzecznik. I podkreśla: kradzież należy od razu zgłosić policji.

Grzegorz Jagielski, instruktor samoobrony, ma bardziej stanowcze porady. Co zrobić w chwili, gdy sprawca wyrywa torebkę? - Kopnąć w krocze, w piszczel lub w rzepkę w kolanie - mówi. - Skuteczne jest też wbicie szpilki w śródstopie. Z taką raną nie da rady gonić ofiary i goi się bardzo długo - dodaje Jagielski. Tłumaczy, że w kursach samoobrony chodzi o wykształcenie odruchów obronnych tak, by kobieta umiała je zastosować w sytuacji zaskoczenia.

Zobacz także: Komunikacja miejska podczas Europejskiego Kongresu Kultury