Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z osami i szerszeniami trzeba radzić sobie samemu

Marek Zoellner
Osy i szerszenie są groźne, dlatego trzeba zachować ostrożność
Osy i szerszenie są groźne, dlatego trzeba zachować ostrożność Wojtek Wilczyński
Niemal każdego dnia strażacy odbierają telefony z prośbą o interwencję, dotyczącą tzw. owadów błonkoskrzydłych. To osy, szerszenie i pszczoły.

Ich użądlenie bywa bardzo bolesne, a w niektórych przypadkach może doprowadzić nawet do śmierci. Okazuje się jednak, że na straż pożarną można liczyć tylko w wyjątkowych sytuacjach i tak naprawdę trzeba sobie radzić samemu.

- Naszym zadaniem jest usuwanie miejscowych zagrożeń, które mają charakter nagły. A owady nie pojawiają się nagle - wyjaśnia Krzysztof Gielsa, rzecznik dolnośląskiej straży.

Dodaje, że to zarządca budynku, jego właściciel lub użytkownik jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo znajdujących się tam ludzi. I to on powinien walczyć z osami czy szerszeniami. - Podobnie jest w zimie z soplami - wyjaśnia strażak.

Są jednak sytuacje wyjątkowe, gdy na atak owadów narażone są dzieci lub osoby niepełnosprawne. W takich przypadkach decyzję o tym, czy straż powinna interweniować, podejmuje dyżurny przyjmujący zgłoszenie pod numerem 998.

Sprawdziliśmy, jak to działa. Zgłosiliśmy, że w jednym z domów pod dachem gniazdo założyły osy, podkreślając, że mieszka tam m.in. 13-miesięczne dziecko. - Czy zostało zaatakowane? Jeśli nie, to nie przyjedziemy - odpowiedział dyżurny straży. Na pocieszenie podał nam dwa numery telefonów do zawodowych pszczelarzy, którzy odpłatnie mogą zająć się sprawą.

Jeden z nich w ogóle nie odebrał telefonu. Drugi szybko uciął rozmowę: - Na jakiej to wysokości? 7 metrów? Nie przyjadę, nie mam sprzętu - odparł. Wyjaśnił tylko, jak można pozbyć się os na własną rękę.

Co na to strażacy? - Można jeszcze raz próbować u dyżurnego, ale to jego decyzja i nie wiem, co odpowie - wyjaśnia Krzysztof Gielsa. Spróbowaliśmy. Zgłoszenie znów zostało odrzucone. Wynika z tego, że wrocławianie są zdani na siebie.

- My naprawdę nie możemy się zajmować tylko owadami. Poza tym nasza interwencja nie musi polegać na usunięciu ich gniazda. Często przyjeżdżamy i nakazujemy ewakuację. Ale dalsze kroki nie należą już do nas - broni się Krzysztof Gielsa.

Gdzie w takim razie szukać pomocy? - W sklepie - odpowiedział nam kolejny specjalista pszczelarz. - Musicie kupić tzw. gaśnicę na osy. Nie preparat, bo one są słabe, tylko gaśnicę. Działa błyskawicznie i z odległości kilku metrów. Ryzyko jednak jest po waszej stronie - ostrzegł lojalnie.

Czytaj również: Banki mają kontrolować developerów

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto